Do Oslo trafiłam tak, jak do większości miast w Europie, czyli kliknęłam w wyszukiwarce lotów przycisk "Gdziekolwiek" i wybrałam najtańszy lot. Wypadło na Norwegię i Oslo. Szybki telefon do taty, czy może ma ochotę wybrać się ze mną i zaklepałam bilet. Nie sprawdziłam jak daleko lądujemy, nie myślałam o tym, gdzie będziemy spać i co jeść. Jakoś to przecież będzie, co nie?
Chwilę przed wyjazdem spędzałam długie wieczory na Couchsurfingu, by znaleźć kogoś, kto chciałby nas przenocować. Mój tato nie mówi po angielsku, więc zależało mi na Polakach, by czuł się jak najswobodniej podczas swojego pierwszego razu z CS. Udało się, trafiliśmy na cudowną rodzinę i mieliśmy do tego rzut beretem pociągiem do centrum. Nie mogliśmy lepiej trafić!
WizzAir nie lata do Oslo, tylko 150km od stolicy. Możecie wydostać się stamtąd autobusem, pociągiem, polskimi busikami PKS, albo tak jak my - autostopem. To był pierwszy autostop mojego taty, ale chyba nie narzekał! Mieliśmy szczęście, bo dojechaliśmy na trzy stopy, a ostatni kierowca zawiózł nas pod sam dom naszych hostów. Wizyta u nich to było jak odwiedzenie rodziny, kilka rozmów wieczorami przy winie, wymiana informacji, przewóz papierosów i niezastąpionych krówek, przejazd elektrycznym autem i głaskanie kotka. Chętnie bym wróciła tylko po to, by znowu ich odwiedzić.
Przejdźmy jednak do zwiedzania samego Oslo. Warto wykupić Oslo Pass, o którym więcej możecie przeczytać tutaj.
Tutaj kupicie Oslo Pass.
My na zwiedzanie mieliśmy tak naprawdę półtorej dnia i oto jak to rozplanowaliśmy:
Dzień 1.
Skocznia Holmenkollen
Wybraliśmy się tam z samego rana, by uniknąć tłumów i zacząć zwiedzanie jak najwcześniej. Do skoczni bez problemu dojedziecie pociągiem z centrum (ok. 30-40 minut drogi). Z przystanku czeka Was kilkuminutowy spacer, podczas którego zza drzew wyłoni się skocznia. Szczerze mówiąc, to nie sądziłam, że jest to tak ogromna konstrukcja! Gigantyczny, piękny obiekt z historią. Warto przejść po schodach z samego dołu na poziom muzeum. Dobry trening zapewniony, ale widoki warte wysiłku. Na tym poziomie znajduje się najstarsze na świecie Muzeum Narciarstwa, które pokazuje rozwój tego sportu od pierwszych malowideł naskalnych, przez narty wikingów, pierwsze skoki, aż po czasy obecne. Uważam, że warto tam wpaść, bo ekspozycja może Was zainteresować. Polecam również wjechać kolejką na szczyt, by na własne oczy zobaczyć z jaką wysokością muszą się zmierzyć skoczkowie. Ja bym się nie odważyła tam usiąść! Wieża widokowa, to wisienka na torcie. Możecie z niej podziwiać panoramę miasta i okolic. Jest to dobre miejsce dla fanów skoków narciarskich i innych sportów zimowych.
Taką kolejką wjeżdżamy na sam szczyt.
Półwysep Bygdoy
Na półwysep możecie dostać się autobusem albo promem będącym częścią transportu publicznego (uwaga na prywatne łodzie, które są o wiele droższe!). Z Oslo Pass przepłyniecie tą łodzią w cenie, natomiast cena bez Passu, to 50NOK w jedną stronę i 75 NOK w dwie. Więcej o samym promie przeczytacie tutaj.
Na półwyspie ilość placówek muzealnych zaskoczy praktycznie każdego. Nie myślcie jednak, że w każdym z tych muzeów spędzicie kilka dobrych godzin, bo często jedna placówka poświęcona jest dosłownie jednej rzeczy. Pół dnia na poznanie półwyspu powinno Wam spokojnie wystarczyć.
Muzeum Łodzi Wikingów
Byłam na to miejsce naprawdę super nastawiona, bo moja koleżanka ze studiów opowiadała mi same pozytywne rzeczy o tym miejscu. Tylko, że problem w tym, że ja nie jestem ani fanką wikingów, ani starych łodzi, a w środku właśnie to znajdziecie.
W muzeum zaprezentowane są trzy łodzie i trochę biżuterii szlachetnego pochodzenia. Zwiedzać możecie bez przewodnika, chociaż za wiele z tego zwiedzania się wtedy nie dowiecie, ale z drugiej strony o ile nie mówicie w ichniejszym języku, to też nic nie zrozumiecie, bo wycieczek po angielsku nie ma. Warto więc trochę poczytać przed odwiedzeniem tego miejsca. Wierzę, że ciekawe historie mogą rozbudzić Waszą wyobraźnię i uprzyjemnić wizytę.
Norweskie Muzeum Ludowe
Tutaj spędziliśmy najwięcej czasu tego popołudnia. Jest to jeden z największych i najstarszych skansenów na świecie. Znajdziecie tu około 150 budynków pochodzących właściwie z każdego regionu Norwegii. Jest tu wszystko od starych, drewnianych chat na kurzej nóżce, przez zrekonstruowane ulice małego miasteczka, do nieczynnej już stacji benzynowej. Miejsce, w którym historia spotyka się ze współczesnością. Wszystkiego można dotknąć, wszędzie wejść i wszystko zobaczyć. Nam się tam bardzo podobało.
Norweskie Muzeum Morskie - Marine Museet
Niestety na to muzeum mieliśmy naprawdę mało czasu. Jest to historia Norwegii połączona z morzem. Prezentowany jest tu między innymi statek Gjoa, na którym R. Amundsen pokonał Przejście Północno - Zachodnie.
Muzeum Statku "Fram" - Frammuseet
Jeśli interesują Was statki, wyprawy polarne i inżynieria (albo chociaż jedno z tych wymienionych), to przepadniecie w tym muzeum.
Fram trzykrotnie pływał w regiony biegunu na przełomie XIX i XX wieku. Główną atrakcją tego muzeum jest właśnie umieszczony tutaj wspomniany okręt "Fram". Można go obejrzeć z każdej strony, również od środka. Uważajcie jednak w środku, bo sufity są tak niskie, a przejścia jeszcze niższe, że ja sobie nabiłam kilka guzów. Do tego na każdym poziomie wkoło statku znajduje się ogromna ilość zdjęć, mniejszych i większych eksponatów, a także dużo informacji tłumaczących zasady funkcjonowania tego statku.
Muzeum Kon - Tiki
Jest to muzeum o szalonych podróżnikach. Tratwa, którą płynęli jest głównym eksponatem. Umocowano ją na podwyższeniu tak, by można ją było obejrzeć z każdej strony. Wkoło łodzi w witrynach znajdują się dodatkowe eksponaty.
Oprócz tego można obejrzeć film dokumentalny pokazujący jak podróżnicy pokonali Ocean Spokojny z Paru do wysp Polinezji, by pokazać, że ludzi z tych dwóch miejsc mogą łączyć więzy krwi.
Poza tym na półwyspie warto zobaczyć jeszcze Zamek Oskara, na który nam niestety zabrakło czasu.
W ten dzień udało nam się jeszcze zahaczyć o słynny posąg tygrysa z brązu. Zwierz od 2000 roku strzeże dworca głównego w stolicy Norwegii. Turyści go kochają, a on idealnie odnosi się do przydomku Oslo - Tigerstaden (miasto- tygrys)
Dzień 2.
Park Vigelanda
Wejście do parku jest darmowe i dojedziecie tu bez problemu autobusem miejskim. My byliśmy tu tylko godzinę, bo gonił nas czas, ale stanowczo warto wybrać się tu na dłużej, by przespacerować się zielonymi alejkami.
Jest to jeden z ciekawszych parków w Oslo i jest on częścią Frognerparken. Park jest dziełem norweskiego rzeźbiarza Gustava Vigelanda i jego pracowników. 212 rzeźb, 600 postaci.
Tyle z suchych faktów. To jest park gołych ludzi (przybierających często dziwne pozycje), wielkiego penisa, setki splątanych ciał i kontrowersji. Spotkacie tutaj zarówno zszokowanych turystów, jak i wyluzowanych mieszkańców miasta uprawiających jogging. Miejsce to od wielu lat wzbudza mieszane uczucia, zachwyca i oburza.
Trzema rzeźbami, które musicie zobaczyć w tym parku są: fontanna w centralnej części parku, Monolit ze 121 postaci i Koło Życia.
Gmach Norweskiej Opery i Baletu
Opera dla Oslo jest jak wizytówka. Znają ją praktycznie wszyscy, a jeśli nie, to szybko poznają wpisując w Google chociażby "Top 5 rzeczy Oslo". Opera naprawdę musi się znaleźć w tych top 5 rzeczach dla Was i koniecznie musicie ją odwiedzić. Jest to obecnie największy budynek o przeznaczeniu kulturalnym.
Znajdziecie tutaj zarówno turystów, jak i miejscowych, którzy przechadzają się po... dachu budynku! Opera została tak zbudowana, by jej dach mógł służyć za deptak i miejsce wypoczynku. Spotkacie tu tłumy ludzi, którzy wpadli na chwilę odpocząć, spotkać się ze znajomymi, albo podziwiać widoki.
Zewnętrzna część Opery ma przypominać kształtem lodowiec. Jest wyłożona marmurem i szkłem. Wewnątrz natomiast jest to zupełnie inny budynek, pełen ciepłego drewna i łagodnych wykończeń. Nawet toaleta daje tam efekt wow!
Po zwiedzeniu Opery musieliśmy się już niestety zebrać na lotnisko. Wróciliśmy PKS, czyli lokalnym busikiem prowadzonym przez Polaków - koszt to od 60 zł w jedną stronę.
Oslo jest idealnym miastem, by wyskoczyć tutaj na weekend. Pamiętajcie jednak, że loty są tutaj tanie i tak naprawdę na tym taniość się kończy. Norwegia to dla nas drogie miejsce, ale dzięki gościnności hostów i uprzejmości kierowców możecie zwiedzić Oslo po kosztach. Zachęcam Was bardzo do odwiedzenia stolicy Norwegii, na mnie już czeka reszta tego zachwycającego kraju!