Czy jest tutaj jeszcze ktoś poza mną, kto uprawia turystykę jedzeniową (dla niektórych jedyną słuszną)? Tak? To trafiliście idealnie, bo ten post jest właśnie o tym, jak spędziłam 3 dni tylko jedząc i sprawdzając miejsca, w których się je (i nie tylko).
1. Kawiarnia Wiedeńska 2/10
Pierwsze miejsce, które odwiedziłyśmy. Oczekiwania były spore, bo miejsce wychwalane na wszystkich blogach. Zamówiłyśmy omlety i kawę. Tak szczerze, to duże rozczarowanie. Nie chodzi nawet o to, że oczekiwałyśmy za dużo i przez to byłyśmy bardzo wybredne. Jedzenie było po prostu słabe. Po pierwsze miałyśmy wrażenie, że nie jest zrobione ze świeżych produktów. Po drugie jestem prawie pewna, że mój omlet (!) był odgrzany w mikrofalówce. Wiecie jak wygląda taki stopiony ser w mikrofali, który przestygnie i wygląda jak gumowa kupa? To właśnie tak to wyglądało na moim omlecie. Do tego z chleba wyszedł nam pająk, którego serdecznie pozdrawiamy.
Wnętrze jak najbardziej na tak. Klimatyczna knajpa, stare elementy wystroju (wielki plus za obrusy!), aczkolwiek średnio widoczna z ulicy. Trochę nie rozumiem też dlaczego dostałyśmy jedną kartę dań na dwie osoby, kiedy nie była to ostatnia, jaka była w restauracji.
1. Kawiarnia Wiedeńska 2/10
Pierwsze miejsce, które odwiedziłyśmy. Oczekiwania były spore, bo miejsce wychwalane na wszystkich blogach. Zamówiłyśmy omlety i kawę. Tak szczerze, to duże rozczarowanie. Nie chodzi nawet o to, że oczekiwałyśmy za dużo i przez to byłyśmy bardzo wybredne. Jedzenie było po prostu słabe. Po pierwsze miałyśmy wrażenie, że nie jest zrobione ze świeżych produktów. Po drugie jestem prawie pewna, że mój omlet (!) był odgrzany w mikrofalówce. Wiecie jak wygląda taki stopiony ser w mikrofali, który przestygnie i wygląda jak gumowa kupa? To właśnie tak to wyglądało na moim omlecie. Do tego z chleba wyszedł nam pająk, którego serdecznie pozdrawiamy.
Wnętrze jak najbardziej na tak. Klimatyczna knajpa, stare elementy wystroju (wielki plus za obrusy!), aczkolwiek średnio widoczna z ulicy. Trochę nie rozumiem też dlaczego dostałyśmy jedną kartę dań na dwie osoby, kiedy nie była to ostatnia, jaka była w restauracji.