Baseball game

04:55

Będąc w Polsce nigdy nie wiedziałam jaka jest różnica między baseballem, footballem, softballem  i innymi 'ballami', które nie występują w Polsce. Nie chodzi o to, że nie wiedziałam czym są te gry. Mniej więcej znam zasady, widziałam jakieś mecze, ale nigdy nie potrafiłam połączyć nazwy z konkretną grą. Nie wiem dlaczego, może po  prostu nie było mi to potrzebne. Tak więc  kiedy zaproponowano nam wybranie się na mecz baseballa, to szczerze  myślałam, że jadę na football amerykański. Jak się jednak okazało, to gra z bazami i odbijaniem piłki pałką.




Dziękuję bardzo Lewisowi, że siedział obok mnie i dzielnie tłumaczył mi zasady, a no cóż, muszę przyznać, że łapałam ciężko.
Ogólnie rzecz biorąc mamy dwie drużyny, bazy, podającego,  a reszta graczy jest rozrzucona po całym boisku.


Nie rozpisując się za bardzo o grze, bo przecież to każdy  może sprawdzić w google, to myślę, że można ją spokojnie porównać do gry w palanta na szkolnym boisku. Jest tylko trochę trudniejsza i wymaga więcej sił. No i boisko większe.

Bardzo dużo osób mówiło, że gra była nudna, jednolita i bez emocji. Mi się jednak bardzo podobała i wciągnęła. A emocje były. Chociażby wtedy, gdy w momencie odbijania piłki kij złamał się na pół.

Daje się zauważyć, że Amerykanie to naród, który faktycznie zakochany jest w sporcie. Może niekoniecznie w sporcie czysto aktywnym, ale w kibicowaniu na pewno. Wyobrażacie sobie, żeby na meczach naszej lokalnej drużyny prawie wszystkie miejsca były wykupione, a wszyscy przebrali się w barwy drużyn.


Z takich małych ciekawostek, to na stadionie znajdowała się strefa dla rodzin z dziećmi, gdzie nie było miejsc siedzących, a jedynie trawnik, na którym rozkładano koce i urządzano piknik.
C eny jedzenia i picia na stadionie nie są przerażające ( co  nie zmienia faktu, że i tak nie było mnie na to specjalnie stać, więc skończyło się  na coli za 2.75$). Najtańsze piwo kosztowało 6$ i była to mała puszka. Cen jedzenia niestety nie pamiętam, ale były to raczej fast-foody, niż coś konkretnego. Przed każdym siedzeniem był stojak na  napój, trochę tak jak w kinie.

Nie zabrakło też amerykańskiego patriotyzmu. W momencie włączenia podkładu muzycznego pod hymn cały stadion zgodnie zacząl dumnie śpiewać z ręką położoną na sercu. Oni naprawdę kochają swoją ojczyznę.

Nawet jeśli ktoś się nudził przez samą grę, to myślę, że i tak zaliczył dzień do udanych, bo cała grupa świetnie bawiła się na  trybunach. Robiliśmy sobie tysiąc wspólnych zdjęć, wygłupiając się i integrując, bo ja osobiście z częścią osób  rozmawiałam po raz pierwszy. Sam powrót ze stadionu również był zabawny, bo jeden z chłopaków zaczął prowadzić  przyśpiewki przez co cały autobus aż ryczał, tak, że żal bylo z niego wychodzić.

Bardzo się cieszę, że miałam możliwość zobaczenia meczu na żywo i poznania szrzej kulturę amerykańską. Kto wie, może kiedyś zobaczę tych graczy na mistrzostwach, bo byli to juniorzy znanych Red Sox.


Zobacz również

0 komentarze