Amen

16:52

Jadąc do Ameryki miałam w planach zobaczyć msze w tak wielu różnych kościołach (i oczywiście różnych wyznań), jak to tylko możliwe. Nakręciła mnie na to moja znajoma ze starej klasy, która opowiadała o tym, jak to jej koledzy namawiają ją stale na to, by poszła z nimi na mszę i przekonała się jak super to wygląda. Nasłuchałam się wystarczająco dużo, by stwierdzić, że też muszę spróbować. W jej opowieściach były oczywiście kościoły ze śpiewającym chórem, ale też z ofiarowaniem siebie na środku ołtarza. Ja zaczęłam od najbezpieczniejszej dla mnie wersji, czyli tej, którą znam najbardziej- kościół katolicki.




W Polsce w jednym mieście znajduje się kilkanaście kościołów. Tutaj też tak jest, z tym wyjątkiem, że w Polsce większość (o ile nie wszystkie) są katolickie, a tutaj praktycznie co kościół, to inne wyznanie. Budynki jednak nie różnią się od siebie w jakiś szczególny sposób. Kościół, w którym byłam zbudowano z kamienia (dzięki ci pomysłodawco, że dałeś mi to chłodne miejsce w ten upalny dzień!), wnętrze drewniane, podobne do polskich  kościołów na wsiach, albo tych starszych w mniejszych miastach. Kształt prostokąta, dwa rzędy ławek, malowidła na ścianach i sufitach, witraże w oknach. Raczej taki standard. Ładnie, nie powiem, że nie, ale architektura kościołów jakoś nigdy specjalnie mnie nie podniecała (prędzej czułam zażenowanie widząc ile pieniędzy było trzeba w to zainwestować. Ale to raczej dyskusja na inną okazję). Kasia za to mówi, że był śliczny. 'W środku drewniany, jasny, ciepły, na zewnątrz z kamienia, a otoczenie bardzo zadbane, ze skwerkami'.


Samej mszy się nieco obawiałam, bo ostrzegano mnie, że ludzie tam są strasznie wylewni, ściskają, całują, przytulają. Jak się jednak okazało, ta 'wylewność' to tylko przytulanie, podanie ręki, machanie do nas przez cały kościół, a na dodatek nic na siłę. Kobieta przed nami zobaczyła, że jesteśmy lekko przerażone sytuacją i jedynie przytaknęła głową na powitanie.
Ksiądz, by rozpocząć mszę nie wchodzi z bocznej zakrystii, ale przechodzi przez główną nawę, by przywitać się z wiernymi. Msza w większości nie różniła się od tej polskiej. Kilka rzeczy przykuło jednak moją uwagę.
Po pierwsze- teksty czytań i psalmów nie są wyświetlane na ekranach, ale każdy ma przed sobą książkę z nutami i tekstem. Nie oszukujmy się, w Polsce by coś takiego nie przeszło.


Do tego przed każdą pieśnią kobieta, która śpiewała i grała na organach, zapowiada numer i nazwę pieśni tak, by każdy mógł uczestniczyć w śpiewaniu, zamiast szukać tytułu w spisie treści.
Drugą rzeczą, która zwróciła moją uwagę było to, że dwie kobiety przynoszą do ołtarza wino i opłatki, a każdy idzie do komunii (tylko my nie...), a dodatkowo poza opłatkiem, jeśli ktoś ma takie życzenie, to podchodzi do bocznej nawy i pije wino z kielicha.
Zastanawia mnie fakt, czy tutaj wszyscy idą do komunii, bo taka jest tradycja, czy też może jednak każdy jest wyspowiadany. Prawda jest taka, że kościół nie był nawet w połowie pełny, więc jestem skłonna prędzej uwierzyć w tą drugą wersję, czyli, że na mszę chodzą tylko głęboko wierzący, którzy regularnie uczestniczą w spowiedzi.
Trzecią rzeczą, niewyjaśnioną do tej pory, jest to, że u nas zbiera się tylko na tacę, a tam przeszli z koszykami na kiju (jeden z chłopaków to był aktor ze 'Zmierzchu', przysięgam!) dwa razy. Za pierwszym razem wrzucano tylko małe koperty, za drugim koperty i pieniądze. Może pewnego dnia ta zagadka się wyjaśni.
Doświadczenie samo w sobie mało zaskakujące, ale fajnie było zobaczyć jak to tutaj wygląda. Następnym razem- kościół Baptystów.




Zapomnialam wspomnieć, że przed mszą proszą o wyłączenie telefonów komórkowych!

Zobacz również

2 komentarze

  1. pierwsze zbieranie jest na kosciol, a drugie na jakis szczytny cel. ludzie daja koperty, bo w tych kopertach sa czeki. zawsze zastanawialem sie, ile w tych czekach ludzie daja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Dawid za zaspokojenie ciekawości! Pewnie pewnego dnia się dowiemy ile jest na tych czekach!

      Usuń