Jarmarki świąteczne w Dreźnie

00:42

Z racji tego, że wszyscy jesteśmy teraz w takich świątecznych nastrojach, to chciałabym Wam napisać o jarmarkach w Dreźnie. Do Drezna chcieliśmy się z tatą wybrać już od dłuższego czasu. W prawdzie obydwoje byliśmy tam wcześniej, ale ja tylko na lotnisku, a tata w wieku kilku lat, więc nic z tamtej wycieczki nie pamięta. Stwierdziliśmy, że połączymy szybkie zwiedzanie miasta z odwiedzeniem jarmarku.

Zaparkowaliśmy w centrum na parkingu Parkplatz Reitbahnstrasse - koszt 6 euro za cały dzień postoju. Parking znajduje się dwie minuty drogi od jednego z kilkunastu (!) jarmarków, nie jest strzeżony, a szansa na znalezienie tam wolnego miejsca postojowego jest dosyć losowa - my trochę pokrążyliśmy i udało się zaparkować.



W Dreźnie znajduje się nie jeden, a ponad 10 jarmarków (w każdym roku jest trochę inna liczba. Powstają nowe, a niektóre z poprzednich lat się nie pojawiają ponownie, ale te główne zobaczycie co roku). Niektóre są bardzo małe i skromne, a inne znane już przez wszystkich, jak np. Dresdner Striezelmarkt, który odbywa się w tym roku już po raz 584. Bez problemu można przechodzić między większością jarmarków pieszo. Otwarte są od końca listopada i trwają aż do stycznia, więc jeszcze macie czas, żeby je odwiedzić.

My odwiedziliśmy 4 jarmarki: Dresdner Striezelmarkt, jarmark średniowieczny Stallhof, jarmark wzdłuż ulicy Hauptstrasse oraz przy Prager str. Na tym ostatnim zabiliśmy głód langoszem. Podobno jest to druga potrawa zaraz po tradycyjnym drezdeńskim cieście, którą musicie spróbować będąc na jarmarku. Jeśli chcecie kupić wcześniej wspomniane ciasto, albo jakieś inne pamiątki, to poleciłabym Wam właśnie ten jarmark, bądź ten przy Haupt str. ze względu na to, że produkty na tamtejszych stoiskach są dużo tańsze niż na Dresdner Striezdmakt, który jest najbardziej znany.



Dresdner Striezelmarkt odwiedziliśmy zarówno za dnia, jak i w nocy. W ciągu dnia nie zrobił na nas specjalnie wrażenia, ale za to w nocy zupełnie nas oczarował. Co urzekło mnie najbardziej? Fakt, że na każdej budce znajdziecie różne figurki i postacie, które często odzwierciedlają to, co w danej budce możecie kupić. Było 7 krasnoludków, był piekarz, rzeźnik ze szczęśliwą świnką (co za hipokryzja), misie i wiele, wiele innych. Wszystko wykonane ze starannością i niesamowitą dokładnością. Fajnie jest szukać tych co ciekawszych małych dzieł sztuki. Żeby im się dokładnie przyjrzeć i swobodnie spacerować między stoiskami, to warto wybrać się tam w ciągu dnia, bo po zachodzie słońca do jarmarku napierają tłumy turystów i miejscowych i ciężko jest się wtedy swobodnie przemieszczać. Po środku znajdziecie nowoczesną szopkę, a z boku koło młyńskie. Na diabelski młyn polecałabym jednak wybrać się na jarmark przy Haupt str., na który dostaniecie się przechodząc przez Augustusbruche (kierujcie się na Złotego Jeźdźca). Jarmark ten ma budki w dwóch rzędach i według mnie bardzo ułatwia to przemieszczanie się i sprzyja spokojnemu spacerowi. Uważajcie tam jednak na sprzedawców i zawsze proście o rachunek - nas próbowano niestety oszukać dwa razy. Najpierw tacie źle wydano resztę o kilkadziesiąt złotych, a później ekspedientka chciała mi sprzedać kilogramowe ciasto w cenie tego 1.5 kg i zmieniła zdanie dopiero, kiedy poprosiłam ją o rachunek. Zaczęła strasznie kręcić, zrobiła przerażoną minę i zawołała swojego męża, żeby to odkręcił. Uważajcie więc przy nawet najdrobniejszych zakupach. Przykre to, ale sprzedawcy wykorzystują naiwność turystów. Kiedy już dokonacie zakupów i dotrzecie do końca alejki, to skuście się na grzane wino w cenie od 2 do 4 euro (do tego dostępne jest też w wersji bezalkoholowej), a później może nawet skoczycie na lodowisko?






Ostatni jarmark, który odwiedziliśmy, to średniowieczny Stallhof. W weekendy jest płatny około 2-3 euro, a w ciągu tygodnia wstęp jest darmowy. Ten jarmark jest zupełnie inny od trzech poprzednich. Wszystko jest bardzo spójne, większość stanowisk sprzedaje produkty rzemieślnicze, wykonane własnoręcznie - biżuteria, torby, akcesoria, paski do spodni, ubrania, czy mięso i sery. Grzane wino sprzedają za to przebierańcy w strojach jak ze średniowiecza. Jarmark ten jest dosyć mały, ale ma swój urok i osobiście podobał mi się chyba najbardziej ze wszystkich, które mieliśmy okazję zobaczyć.

Bardzo się cieszę, że w tym roku udało się nam odwiedzić Drezno i jarmarki. Nie wiem, czy jest to miejsce, do którego wrócę, ale na pewno zachęciło mnie do odwiedzenia innych jarmarkowych miast. Kto jedzie ze mną gdzieś za rok?







Zobacz również

0 komentarze