Monumenty
18:45Kolejnym przystankiem po Yellowstone na naszej mapie jest Monument Valley. Pamiętacie tapetę na starym Windowsie z takim dużym kamieniem? To to. Park z tymi wielkimi głazami zarządzany jest przez Indian. Tak więc pass do Parków Narodowych za 80$ tutaj nie działa. Za 4 osoby zapłacimy 20$, a za każdą kolejną- 6$. Nie tak dużo.
Do tej pory Information Center zawsze robiło większe, albo mniejsze wrażenie, a tutaj było tak skonstruowane, że budynek zlewał się z otoczeniem. W środku znajdowało się muzeum. Część była zrobiona ładnie i zgrabnie, a część to wydrukowane na taniej drukarce zdjęcia, nieestetycznie posklejane. Jednak jedne i drugie dawały wiele informacji o lokalnych mieszkańcach. Indianie zamieszkują tu okoliczne tereny w stworzonych rezerwatach. Rezerwaty powstały po to, by biali ludzie nie ingerowali coraz bardziej i bardziej w tereny czerwonoskórych.
Z historii przejdźmy jednak do praktycznego zwiedzania. Można wsiąść do pick-upa z napędem na 4 koła, albo wynająć konia. Konia nie polecam. Widziałam stado tych wychudzonych zwierząt i tu traktowanie zwierząt nie różni się od tego nad polskim Morskim Okiem. Można też 'ryzykować' i pojechać w trasę między Monumenty własnym autem. Nas straszyli i znajomi i przewodniki, że własnym autem to ciężko, to nie warto, to ryzykownie. Ale my przecież mamy Jeepa! Damy radę! (Pomińmy fakt, że raz w Yellowstone miał problem, żeby podjechać pod małą górkę. No ale ruszamy. Zjazd ostry, pełno pomarańczowego piasku w powietrzu, zakręty, dziury, jazda, jazda. To jest Park Narodowy, czy jakiś wyścig Dakar? Ale okej, najgorsze za nami.
Zjechaliśmy i już gładko poszło, płaska droga, trochę dziur i tyle. Będziemy się później martwić jak podjechać.
Amerykanie znani z tego, że wszędzie poruszają się autami. No i tutaj też tak było. Po prostu co jakiś czas się zatrzymujesz, podziwiasz, robisz zdjęcia i jedziesz dalej. Nie można jakoś wejść na monumenty , podejść pod nie też tak sobie. Szkoda, ale już tak to działa. Na trasie mijaliśmy dużo gór, minęliśmy też Trzy Siostry, które miały kształt litery W, stąd też wszyscy zaczęli się śmiać, że to moja góra- Weterynarza Wasiołki.
Monument Valley warto zobaczyć, chociażby dlatego, że zajmuje pozycję must see na wielu portalach, listach, czy skarbach natury USA, ale jedno popołudnie stanowczo wystarczy by zobaczyć monumenty i być tym widokiem nasyconym.
Dlatego też polecamy zobaczyć coś innego tego samego dnia. My się zdecydowaliśmy na Horse Shoe. Z Monument Valley po drodze zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej w jakiejś indiańskiej wiosce. Psy tam dupą szczekały, a wioska wyglądała, jak te z filmów, w których produkują amfetaminę i inne nielegalne rzeczy. Idealne miejsce na tankowanie, co nie? Wcale nie będą chcieli nas porwać i zabić . Wkoło same indiańskie twarze, patrzą na nas krzywo i uważnie. Te ciapy, z którymi jeżdżę mnie nastraszyły, że jak jestem blondynką, to ze mnie dobry towar na sprzedaż. Blond włosy, jasne oczy, atrakcja jak się patrzy i zaraz mnie porwą. Jeszcze jakiś stary Indianin zaczął mi się przyglądać i uśmiechać. O kurde! Wskoczyłam do auta, schowałam się i nie wychyliłam głowy do momentu, aż wyjechaliśmy z tej wioski. Nigdy więcej.
Naszym następnym celem było coś, czego nie ma w przewodnikach, ale co zna każdy fan National Geographic. Miejsce to jest przepiękne, zwłaszcza podczas zachodu słońca, ale informacje o nim są ograniczone, więc trochę ciężko było nam trafić.
Mieliśmy na Horse Shoe dojechać na zachód słońca, ale przez to, że na indiańskiej stacji benzynowej mieliśmy małe problemy z tankowaniem (rasistowska benzyna) i spędziliśmy za dużo czasu w McDonaldzie (ach to wi-fi) dojechaliśmy kilka minut za późno i po zachodzie. Nie zmienia to faktu, że i tak było pięknie, a zdjęcia totalnie nie oddają tego uroku. Nie chcę sobie nawet wyobrażać jakie widoki straciliśmy, kiedy słońce zachodzi, a woda mieni się tysiącem barw. Przynajmniej jest powód, by wrócić, prawda? Tym bardziej, że do Horse Shoe wstęp jest wolny.
0 komentarze